Jadąc do Włoch szukałam sobie do poczytania czegoś ciekawego. Właśnie w tych okolicznościach szperając w bibliotece publicznej natrafiłam na książkę pióra Jennifer Lee Carrell. Rzecz została sklasyfikowana jako Thriller, i jest pisana w narracji pierwszoosobowej. Moje wydanie pochodzi od wydawnictwa Świat Książki i liczy sobie 414 stron oraz 46 rozdziałów + posłowie i Interludia. Książka nie bez powodu porównywana z ,,Kodem Leonarda Da Vinci". Czym mnie zaskoczyła?
Historia opowiada o tym, jak młoda szekspirolog z Harvardu, panna Katherine Stanley dostaje pewien prezent od swojej byłej nauczycielki i mentorki, Rosalind Howard. Kathrine na początku niepewnie podchodzi do ,,tajemnicy'', którą chce jej przekazać Roz, ale niedługo potem dochodzi do podpalenia Globe (w którym nasza heroina ma reżyserować Hamleta). W pożarze ginie pani Howard. Dalsza część książki opiera się głównie na poszukiwaniu przez naszą bohaterkę rozwiązania zagadki, która została jej przekazana, w niewątpliwe ciekawym towarzystwie. Fabuła leci na łeb na szyję, skacze po miejscach akcji i trzyma w napięciu. To była jedna z tych książek, którą musiałam odkładać na chwilę, by sobie wszystko poukładać. Bardzo ciekawe interludia, przedstawiające sceny z Elżbietańskiej i Jakobickiej Anglii oddają swój klimat i spełniają swoje role. W samej fabule nie doszukałam się nielogiczności i zgrzytów. Sama zagadka zaś była odpowiednio pokazana.
Tyle o fabule. Teraz pora zająć się bohaterami. Do głównej postaci, czyli Kate raczej zastrzeżeń nie mam, była dość sympatyczną postacią, ale w niektórych miejscach podchodziła mi pod Mary Sue. Postać Bena, czyli silnego męskiego ramienia naszej powieści podobała mi się bardziej, była osnuta lekką mgiełką tajemnicy i nie popadała w idealizm. Żałuję, że przez pierwszoosobową relację Kate było go tak mało. Rosalind Howard, czyli była mentorka Kate, z którą popadła w konflikt, pojawia się na dobrą sprawę tylko w pierwszym rozdziale, ale jej wątek ciągnie się cały czas. Wywołała u mnie pozytywne uczucia. Kolejną znaczącą postacią jest sir Henry, stary aktor, który miał grać ojca Hamleta w przedstawieniu Kate. Bardzo bogaty i świetny aktor teatralny. Pojawia się na początku, potem znika, potem się o nim wspomina, i znowu znika, by na koniec powrócić z przytupem. Z pozostałej plejady reszta postaci byłaby za dużym spoilerem, albo jest tak niemrawo nakreślona, że nie opłaca się nawet o nich pisać. Ot, ten zły policjant, koleżanka ze studiów, ksiądz, znajmy Kate, który do niej zarywa...ta grupa jest dość spora, i gdyby rozwinąć choć jedną, dwie z tych postaci, i ukrócić nieco wywody Kate, to książka z powodzeniem mogłaby mieć siedemset stron, i byłaby bez wątpienia ciekawsza. Jednak w większości wypadków uznaję bohaterów na +, bo żaden nie irytował.
Jako osoba, która bardzo lubi historię z ulgą zobaczyłam, że realia były wiernie oddane, ciekawie opisane i ogółem bez zarzutu. Nigdzie się nie natknęłam na błędy typu dama z epoki Elżbietańskiej w Trampkach lub współczesny mężczyzna bez uzasadnienia w kryzie, co w takiej mieszance czasów i historii czasem się zdarza. Ogólnie interludia są chyba jednym z najmocniejszych aspektów.
Po ilości nawiązań do sztuk pana W.S widać, że autorka odrobiła zadanie domowe. Wszystkie wspomniane sztuki miały swoje ,,pięć minut", a fakt, że Lee Carrell pokazała wiele ciekawostek, ukrytych w dziełach ,,Łabędzia znad Avonu" , pokazuje, że zaliczyła tę pracę na celujący. Strasznie mi szkoda, że niektóre rebusy wyszły niemrawo, ponieważ musiały być pokazane w języku oryginału, przez co polski czytelnik ma mniejszą możliwość wczucia się, i trudniej mu je zrozumieć. Na szczęście całkiem nieźle swoją robotę robią przypisy, które są tam, gdzie być powinny.
Na podsumowanie powiem, że książka ma co prawda swoje wady, ale prawie nie przeszkadzają w czytaniu. Jeśli lubisz historię, Szekspira, Kod Leonarda Da Vinci, lub po prostu czeka cię dużo czasu w autokarze, i szukasz ciekawego czytadła, to mogę ci tę książkę śmiało polecić.
Lil
Pamiętam gdy na języku polskim musieliśmy napisać recenzję w dwie godziny, to była dla mnie istna katorga, bo żaden ze mnie recenzent.
OdpowiedzUsuńAle recenzja zacna i nie dostrzegłem w niej żadnych błędów, może kiedyś się nawet skuszę na przeczytanie książki :)