niedziela, 30 kwietnia 2017

Moda na Willa - Recenzja Szyfru Szekspira

   Jadąc do Włoch szukałam sobie do poczytania czegoś ciekawego. Właśnie w tych okolicznościach szperając w  bibliotece publicznej natrafiłam na książkę pióra Jennifer Lee Carrell. Rzecz została sklasyfikowana jako Thriller, i jest pisana w narracji pierwszoosobowej. Moje wydanie pochodzi od wydawnictwa Świat Książki i liczy sobie 414 stron oraz 46 rozdziałów + posłowie i Interludia. Książka nie bez powodu porównywana z ,,Kodem Leonarda Da Vinci". Czym mnie zaskoczyła?
   Historia opowiada o tym, jak młoda szekspirolog z Harvardu, panna Katherine Stanley dostaje pewien prezent od swojej byłej nauczycielki i mentorki, Rosalind Howard. Kathrine na początku niepewnie podchodzi do ,,tajemnicy'', którą chce jej przekazać Roz, ale niedługo potem dochodzi do podpalenia Globe (w którym nasza heroina ma reżyserować Hamleta). W pożarze ginie pani Howard. Dalsza część książki opiera się głównie na poszukiwaniu przez naszą bohaterkę rozwiązania zagadki, która została jej przekazana, w niewątpliwe ciekawym towarzystwie. Fabuła leci na łeb na szyję, skacze po miejscach akcji i trzyma w napięciu. To była jedna z tych książek, którą musiałam odkładać na chwilę, by sobie wszystko poukładać. Bardzo ciekawe interludia, przedstawiające sceny z Elżbietańskiej i Jakobickiej Anglii oddają swój klimat i spełniają swoje role. W samej fabule nie doszukałam się nielogiczności i zgrzytów. Sama zagadka zaś była odpowiednio pokazana.
   Tyle o fabule. Teraz pora zająć się bohaterami. Do głównej postaci, czyli Kate raczej zastrzeżeń nie mam, była dość sympatyczną postacią, ale w niektórych miejscach podchodziła mi pod Mary Sue. Postać Bena, czyli silnego męskiego ramienia naszej powieści podobała mi się bardziej, była osnuta lekką mgiełką tajemnicy i nie popadała w idealizm. Żałuję, że przez pierwszoosobową relację Kate było go tak mało. Rosalind Howard, czyli była mentorka Kate, z którą popadła w konflikt, pojawia się na dobrą sprawę tylko w pierwszym rozdziale, ale jej wątek ciągnie się cały czas. Wywołała u mnie pozytywne uczucia. Kolejną znaczącą postacią jest sir Henry, stary aktor, który miał grać ojca Hamleta w przedstawieniu Kate. Bardzo bogaty i świetny aktor teatralny. Pojawia się na początku, potem znika, potem się o nim wspomina, i znowu znika, by na koniec powrócić z przytupem. Z pozostałej plejady reszta postaci byłaby za dużym spoilerem, albo jest tak niemrawo nakreślona, że nie opłaca się nawet o nich pisać. Ot, ten zły policjant, koleżanka ze studiów, ksiądz, znajmy Kate, który do niej zarywa...ta grupa jest dość spora, i gdyby rozwinąć choć jedną, dwie z tych postaci, i ukrócić nieco wywody Kate, to książka z powodzeniem mogłaby mieć siedemset stron, i byłaby bez wątpienia ciekawsza. Jednak w większości wypadków uznaję bohaterów na +, bo żaden nie irytował.
    Jako osoba, która bardzo lubi historię z ulgą zobaczyłam,  że realia były wiernie oddane, ciekawie opisane i ogółem bez zarzutu. Nigdzie się nie natknęłam na błędy typu dama z epoki Elżbietańskiej w Trampkach lub współczesny mężczyzna bez uzasadnienia w kryzie, co w takiej mieszance czasów i historii czasem się zdarza. Ogólnie interludia są  chyba jednym z najmocniejszych aspektów.
   Po ilości nawiązań do sztuk pana W.S widać, że autorka odrobiła zadanie domowe. Wszystkie wspomniane sztuki miały swoje ,,pięć minut",  a fakt, że Lee Carrell pokazała wiele ciekawostek, ukrytych w dziełach  ,,Łabędzia znad Avonu" , pokazuje, że zaliczyła tę pracę na celujący. Strasznie mi szkoda, że niektóre rebusy wyszły niemrawo, ponieważ musiały być pokazane w języku oryginału, przez co polski czytelnik ma mniejszą możliwość wczucia się, i trudniej mu je zrozumieć. Na szczęście całkiem nieźle swoją robotę robią przypisy, które są tam, gdzie być powinny.
   Na podsumowanie powiem, że książka ma co prawda swoje wady, ale prawie nie przeszkadzają w czytaniu. Jeśli lubisz historię, Szekspira, Kod Leonarda Da Vinci, lub po prostu czeka cię dużo czasu w autokarze, i szukasz ciekawego czytadła, to mogę ci tę książkę śmiało polecić.
Lil

sobota, 8 kwietnia 2017

One Shot inspirowany obrazkiem z Quizu.

 Podczas szperania w internecie natrafiłam na ten Quiz: http://samequizy.pl/wykaz-sie-wyobraznia-jaka-byla-ich-historia/. Wyszedł mi umysł, ale to mniej ważne. Ważniejsze jest to, że do wyniku był dołączony piękny obrazek. I to na jego podstawie powstał poniższy tekst.

-Jesteś okropny! – krzyknęła Mirinda. Jak on mógł jej to zrobić? Próbował ją złapać za rękę, ale ona się wyszarpnęła. Wbiegając do swojego pokoju w akademiku zatrzasnęła drzwi tak mocno, że aż pospadały książki z półki. Siadła na łóżku i zaczęła płakać. Nie wiedziała, ile to trwało. W końcu poczuła się bardzo zmęczona, ale nie miała siły się umyć i przebrać w piżamę, więc po prostu zdjęła spodnie oraz buty, i rzuciła gdzieś w kąt pokoju. Wsunęła się pod koc. Zasnęła.
Prawie natychmiast znalazła się w dziwnym miejscu, przypominającym łąkę. Wszędzie było ciemno. Nagle ktoś zaczął ją wołać.
– Miranda!? Miranda, tutaj jestem! Miri! Miri, gdzie jesteś siostrzyczko?- znała ten głos, poznałaby g na drugim końcu kosmosu. Był to głos Klio, jej siostry. Ale Klio nie żyła od dwóch lat. Popełniła samobójstwo. Miranda podeszła do miejsca, skąd dobiegał głos. Leżał tam brązowy pluszowy miś. Mira drżącym głosem zapytała:
-Klio? To ty?
-Tak to ja Miri.- odpowiedział miś.- Tak się cieszę, że cie widzę. Muszę ci coś powiedzieć
-Też się cieszę. Mów, czemu mnie tu przyprowadziłaś?- spytała Mir. Swojego czasu dużo czytała o snach, i wiedziała, że zwykle w takich przypadkach zmarły ma do powiedzenia coś ważnego.
-Chcę Ci powiedzieć, że moja śmierć to nie było samobójstwo. Płakałaś? Dlaczego?
-Dowiedziałam się, że chłopak mnie zdradza z jakąś Melanią Eliot.
-Melanią Eliot? Powiedz mi, czy nie nazywa się on czasem Aiden Raynolds?
-Tak, skąd wiesz?
-Zaraz ci powiem, gdyż ma on związek z moją śmiercią. Pokaże ci wspomnienia. Proszę, podnieś mnie siostrzyczko- powiedziała.
,, Nie, to niemożliwe.”pomyślała Miranda. Jednak wzięła misa do ręki. Raptem na wcześniej ciemnej łące pojawiły się setki żółtawych światełek, które unosiły się kilka centymetrów nad trawą. Miś ruszył łapką i dotknął jednego światełka. Nagle znalazła się w dziwnym, biało-czarnym filmie. Przed nią była kuchnia w jej domu. Na kalendarzu była data: 15. 04. 17- dzień, przed śmiercią Klio. Jej młodsza wersja siedziała przy stole i popijała kakao, kiedy zadzwonił telefon. Młodsza Miri odebrała. Wtedy obraz przeniósł się do pokoju w akademiku. Klio siedziała na łóżku cała we łzach, ale szybko je otarła.
-Hej, Klio, co tam u ciebie?
-W-wszystko dobrze. Dz-dzwonie do ciebie, bo chcę się dowiedzieć, jak ci poszedł sprawdzian z niemca.- powiedziała Klio. Głos wyraźnie się jej łamał.
-Kli, coś się stało?- zapytała młodsza ona. Wtedy rozległ się głos Klio, ale jakby z odległego głośnika. Mówił on ,,Nie mogę jej powiedzieć…Aiden prosił mnie, by utrzymać naszą miłość w tajemnicy, i mimo,że mnie zdradził, ja nadal go kocham. Nie mogę powiedzieć Miri prawdy”. Potem perspektywa się zmieniła, i patrzyła oczami siostry. Spojrzała na zegarek. Była 16:30. Gdzie ten Aiden był? Nigdy wcześniej się nie spóźniał. ,,Pewnie się zagapił, i dalej gra z kolegami w koszykówkę na hali”. Powiedział głos z tego samego odległego głośnika co wcześniej. Klio szła w stronę Hali. Otworzyła drzwi- wspomnienie się urwało. Doskonale wiedziała, co będzie dalej. Ba,dzisiaj przeszła dokładnie to samo! Sceneria znowu się zmieniła. Jej siostra była zapłakana, i wydawało jej się, że dostała Deja Vu. Wszystko było identycznie jak wtedy, gdy dzisiaj kłóciła się z Aidenem. Na pewno był to on. Jego wygląd się w ogóle nie zmienił. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, znowu stała na łące. Miś dotknął kolejnego światełka. Znalazła się w tym samym pokoju co wcześniej, tylko data na kalendarzu się zmieniła. Był 16 kwiecień – data śmierci Klio. Znowu patrzyła jej oczami. Szła nad rzeką. Obok płaczącej wierzby stał Aiden. Jak zawsze nonszalancko uśmiechnięty. Kiedy zauważył, że podchodzi, Szybko zmienił wyraz twarzy. Ręce trzymał w kieszeni bluzy. Podszedł do Klio, i ją pocałował, ale siostra go zaraz potem odepchnęła.
-Klio, przepraszam za wczoraj, ja… miałem powód.
– Jaki?
– Zadłużyłem się, i potrzebowałem pieniędzy, więc założyłem się z kumplem, że spróbuję poderwać jakąś dziewczynę.
-Czemu mi nie powiedziałeś? Pożyczyłabym ci pieniądze.
-Ale to dość spora suma…
-Ile?-spytała
-Dziesięć tysięcy.
– Poczekaj- wyjęła z torebki portfel, a z niego zwitek banknotów. – Co prawda miałam za to kupić nowy telefon,ale tobie bardziej się przyda.- powiedziała podając mu pieniądze.
-Nie gniewasz się?
– Jak to wszystko tak wygląda, to nie. Ale pamiętaj, to pożyczka.
-Dziękuję. -odpowiedział. -Pięknie tu, co nie?
-Tak. – Odwróciła się do niego plecami, kładąc torebkę na ziemi. Perspektywa się zmieniła, i stała się obserwatorem. Aiden podszedł do niej od pleców. Na początku myślała, że chce ją przytulić, ale wtedy zobaczyła szatański uśmiech na jego twarzy. Z kieszeni w bluzie wyjął rękawiczki, i założył je na ręce. Potem się spytał:
-Dochowałaś naszej małej tajemnicy?
-Tak. Naprawdę tu pięknie, chciałabym zostać tu na zawsze.
Wtedy się odwróciła, a Aiden popchnął ją do rzeki. Na próżno krzyczała, nikogo nie było. Brzeg był skalisty, a rzeka głęboka. Nie było szansy, by się uratowała. Spadła do rzeki. Prąd był bardzo mocny, a niedaleko był wodospad. W dodatku Klio nie umiała pływać. Nie było szans, by przeżyła.
-I zostaniesz. – Powiedział cicho chłopak, po czym odszedł tą drogą, którą wcześniej szła Klio. Wróciły na łąkę.
-Nie…
-Tak. Tak właśnie było. Kiedy przebywałam w czyśćcu spotkałam inne osoby, które też zginęły z jego ręki.- Powiedziała. Nagle w polu widzenia zaroiło się od pluszowych misi. Wszystkie mówiły to samo…,tylko jedno słowo: ,,Zemsta”.
-Proszę cię Miri, zrób to dla mnie, i dla tych wszystkich dziewczyn, które zginęły z jego ręki. Proszę, spraw, by odpowiedział za swoje czyny!
-Ale jak… nie mam dowodów…
Wtedy przed nią pojawiła się płyta CD. Wzięła je w drugą rękę.
-Ten film pochodzi z prywatnej kamery, którą ktoś zgubił w tamtym miejscu. W czasach, kiedy popełniono morderstwa tak naprawdę nie działała, ale skontaktowałyśmy się z aniołami, które zgodziły się nam pomóc. Za ich sprawą na płycie znajdują się chwile naszych śmierci. Jak się obudzisz, pójdź z tym na policję.
-Ale co jak nikt mi nie uwierzy?
-Uwierzy. Nie będziesz sama. Wszystkie będziemy cię wspierać.
Wtedy właśnie się obudziła. Była szósta rano następnego dnia. Na szafce nocnej leżała płyta, a na jej łóżku siedział brązowy miś. ,,Nie będziesz sama”- słyszała w swojej głowie. ,,Dzięki Ci, siostro.” pomyślała. Doskonale wiedziała, co powinna teraz zrobić.