Sezon 5
Jest timeskip kilku dni. Ponieważ zaręczyny z Blondwłosą zostały zerwane, przygotowywałem się do ślubu z driadą, która mi wybaczyła. Do wesela zostało kilka dni, więc poszedłem wraz z zielonowłosą do takiego miasteczka, gdzie akurat był targ. Cały czas towarzyszył nam lisek. W miasteczku były ogólnie trzy wyróżniające się typy mieszkańców. Pierwszy to byli ci, z zielonymi włosami i delikatnymi rysami twarzy oraz bladą cerą, kolejni to ci, o cerze w różnych odcieniach niebieskiego (od naprawdę jasnego pastelowego błękitu po prawie czarny granat) i zwykle jasnych włosach. Trzeci typ to byli ludzie o rudych włosach, czerwonych oczach i różowej cerze. Prawie zawsze mieli loki. Przechodząc przez miasteczko osoby z rasy blondynki traktują mnie z chłodem, rezerwą i wrogością. Rudzi zaś jakbym zabił potwora, który terroryzował miasto. Wraz z driadą wchodzimy do krawcowej, by kupić suknię ślubną i garnitur. Jest ona jedną z zielonowłosych. Kiedy moja narzeczona i współpracowniczki krawcowej dobierają materiał i krój sukni, krawcowa prosi mnie na zaplecze. Wtedy uświadamia mnie, czemu pobratymcy blondynki tak się do mnie odnoszą. Zerwanie zaręczyn to dla ich rasy wielki dyshonor, a błękitno skóra była tam bardzo lubiana. Okazuje się,że po zerwaniu zaręczyn dziewczyna z tej rasy ma dwie drogi wyboru :albo samobójstwo albo musi się udać do świątyni, gdzie obetną jej włosy( dla tej rasy kobieta MUSI mieć długie włosy, jest to oznaka wolności, godności i pozycji społecznej) i będzie musiała służyć kapłanowi Wielkiej Bogini, jako pospolita służąca(czyli spadnie na sam dół drabiny społecznej). Blondwłosa wybrała to drugie (a w zasadzie jej rodzina jej kazała). Czerwonoocy uznają mnie za bohatera, ponieważ toczą oni z błękitno skórnymi wojny od wielu lat. Jedyna droga, by jej pomóc, to albo złożyć ludzką ofiarę, i zanieść jej głowę do świątyni, albo pokonanie kapłana, ponoć żyjącego od trzystu lat, i będącego potężnym magiem. Wtedy słychać dziwny hałas z pracowni, i wychodzimy do głównej izby wraz z krawcową. Trafiamy w sam środek walki czerwonookich i niebieskoskórych. Powód jest nieznany. Wtedy niebieskoskórzy rozpoznają mnie i moją narzeczoną. Jeden z nich porywa driadę, a ja obrywam czymś twardym w głowę, i światło gaśnie.
Sezon 6
Budzę się na podłodze u krawcowej. Podchodzi do mnie jedna z jej pracownic. Wyjawia mi ona,że jest młodszą siostrą driady. Wstaję z podłogi. Na drzwiach wejściowych jest kartka przebita sztyletem. Podchodzę od niej, i zaczynam czytać. Pisze tam: Masz 48 godzin, by stawić się przy jeziorze, i popełnić samobójstwo, w formie ofiary za oczyszczenie honoru tej, którą zhańbiłeś. Jeśli tego nie zrobisz, twoja narzeczona zginie. Rin. Jestem w szoku. Podchodzi do mnie lis. Ma zranioną łapę. Mimo, że ze złości najchętniej bym kogoś zabił, opatruję liskowi łapę. W międzyczasie kartkę czyta siostra porwanej, i mówi mi, że Rin to brat Reyny(blondwłosej). Wraz z Aliss(siostrą porwanej) planujemy ją uratować. Aliss zabiera mnie do swojego domu, a ze mną jak zawsze idzie lisek. Aliss i ja przygotowujemy się do wyprawy ratunkowej. W międzyczasie okazuje się, że młoda nie tylko nieźle ciacha materiał, ale umie też kogoś usiec mieczem. Tłumaczy mi, że w tej kulturze jest także możliwość pojedynku o życie ofiary(tzn. osoba ofiarowana może wystawić wojownika, który zmierzy się w pojedynku z żądającym ofiary. Jeśli ten wojownik wygra, uznawane jest to za znak od Bogini, a jak przegra, to odcinają mu dłoń). Dziewczyna podejmuje decyzję,że będzie walczyć. Jest wieczór. Wychodzimy razem do lasu, ale liska nie mogę nigdzie znaleźć. Docieramy nad jezioro, gdzie widzimy namiot, a przed nim rozpalone ognisko. Z namiotu wyszedł mężczyzna, bardzo podobny do Reyny. Ponieważ Aliss mnie poinstruowała, co mam mówić, wypowiedziałaem formułkę, ale przed rozpoczęciem pojedynku zażądałem, by wypuścili Meriel(Tak nazywa się moja narzeczona) . Rin zgodził się na to, choć niechętnie. Wtedy zawołał do jednego ze swoich ludzi w namiocie, a ten wyprowadził dziewczynę, a potem ją rozwiązał. Meriel podbiegła, i się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem to. Potem podeszła do siostry, i też ją uścisnęła. Wtedy rozpoczął się pojedynek. Przez cały czas trzymałem w objęciach Meriel. Aliss udało się wygrać. Wtedy Rin powiedział coś, co śmiertelnie przeraziło dziewczyny. Wtedy pojawił się lisek. Miał w pysku coś co wyglądało na kawałek pergaminu. Wziąłem go do ręki. Okazała się to być mapa do tej świątyni. Jak najszybciej opuściliśmy polanę. Postanowiliśmy uratować Reynę. Po drodze spytałem dziewczyny czemu tak się przeraziły tego, co powiedział. Wtedy wyjaśniły mi, że była to klątwa. Przez kilka dni szliśmy zgodnie z mapą, a lisek dotrzymywał nam towarzystwa. Po drodze nie było żadnych niespodzianek. Do czasu...
Sezon 7
Pewnego dnia marszu zauważyliśmy dwie nieprzytomne osoby na drodze. Podchodzimy do nich. Jeden z nich to rudowłosy, a drugi należy do tej samej rasy co Aliss i Meriel. Ocuciliśmy ich. Kiedy się obudzili, wyjaśnili nam, że Orion(tak się nazywał rudowłosy) kocha Reynę, a ta odwzajemniła jego uczucie. Z pocałunkiem czekali, aż do momentu, kiedy będą mogli się pobrać bez żadnych przeciwskazań. Jednak jej brat nie zgodził się na ślub, więc do zaręczyn nie doszło. Orion nie był na mnie zły, bo nie znam tutejszych obyczajów. Towarzyszył mu Kastor, jego najlepszy przyjaciel. Chcieli uwolnić Reynę, ale zaatakował ich oddział pobratymców Oriona, którzy nie chcieli dopuścić do ich ślubu. Wyjaśniłem im swoje motywy, i zaproponowałem, by szli z nami. Orion się na to zgodził, ale Kastor był w takim stanie, że nie mógł nigdzie iść. Aliss zaproponowała, że zostanie z nim, aż nie wrócimy, lub dopóki nie wyzdrowieje. Wszyscy, co prawda z oporem, przystaliśmy na to. Przed wyruszeniem w dalszą drogę Kastor dał mi swój miecz, Polluksa, który miał taką właściwość, że wygram każdą walkę. Podziękowałem mu, i poszliśmy dalej. Po paru dniach dotarliśmy do celu.
Sezon 8
Świątynia była bardziej obwarowaną twierdzą z czarnego kamienia. Kiedy podeszliśmy pod bramę przywitał nas tajemniczy mężczyzna w białym płaszczu z kapturem. Ten kaptur zasłaniał mu całą twarz. Zaprosił nas na dziedziniec. Był on niemal pusty, poza Kamiennym ołtarzem na jednym końcu, i drewnionum tronem pod baldachimem na drugim. Obok tronu stało kilka dziewczyn z krótkimi włosami. W jednej z nich rozpoznaliśmy Reynę. Miała opuchniętą od płaczu twarz, i opuszczoną głowę. Kiedy usłyszała głos mój i Oriona, podniosła głowę. Orion i ja tłumaczyliśmy mu, dlaczego tu przybyliśmy. Przez cały ten czas Reyna ruszała ustami, jakby chciała powiedzieć ,,uciekajcie". Wtedy ten dziwny człowiek zaśmiał się jak psychopata, i kazał nam albo odejść, albo przygotować się na śmierć w walce z nim. Wtedy sobie przypomniałem, co mówiła mi krawcowa. Jedynym ratunkiem dla tych dziewczyn było pokonanie i zabicie kapłana. Jednak posiadał on potężne moce magiczne. Orion postanowił iść pierwszy. Przekazałem mu Polluksa. Rozgorzała walka. W pewnym momencie podszedł do mnie lis. Miał w pysku fiolkę z jakimś jadowicie żółtym płynem. Kapłan spojrzał na nas z nienawiścią. Wtedy naraz wydarzyły sie dwie rzeczy: Orion ugodził kapłana w brzuch, a mnie trafiła strzała, którą ten szykował dla Oriona. Meriel krzyknęła ze strachu. Próbowałem wyjąć grot z mojego ramienia. Bezskutecznie, a w dodatku z rany zaczął sączyć się trupi jad. Wtedy zrozumiałem, jaka była treść przekleństwa Rina, i po co dostałem od lisa tą fiolkę. Podbiegłem do Meriel, i chwyciłem ją za rękę. Musieliśmy dostać się na mury. Jedyną drogą były schody po drugiej stronie dziedzińca. Zaczęliśmy biec unikając walki. Dotarliśmy do schodów. Czułem się coraz gorzej. znaleźliśmy gdzieś łuk, i strzały. Meriel pomogła mi zatruć strzałę. Razem naciągneliśmy cięciwę. Nie było to może najbardziej honorowe wyjście, ale jak trzeba, to trzeba. Strzała poleciała, i w tym właśnie momencie zobaczyłem gwiazdy przed oczami. Obudziłem się kilka godzin potem. Nad sobą zobaczyłem Meriel, Oriona, liska i Reynę. Z powrotem miała swoje długie włosy i pierścień nad głową. Meriel prawie mnie udusiła, przytulając się. Kiedy już się opanowała, Orion wyjaśnił mi, co zaszło. Kiedy posłaliśmy strzałę, ona trafiła kapłana w tył głowy. W tym samym czasie on przebił go mieczem. Kiedy zginął, wszystkim dziewczynom odrosły włosy, i większość uciekła. Tylko nieliczne zostały, by podziękować za ratunek. Jedna z nich była znachorką, i wyleczyła mnie. Wstałem z ziemi, i zaczeliśmy się szykować do powrotu do wioski. Szliśmy tą samą drogą, co ostatnio. W międzyczasie opowiadaliśmy Reynie, co zaszło. Zdziwiła ją postawa jej brata. Niedługo potem dotarliśmy do obozowiska Aliss i Kastora. Zostaliśmy tam kilka dni, by mógł się całkowicie wyleczyć. Oddaliśmy mu też Polluksa, i podziękowaliśmy. Przez jakiś czas podróżowaliśmy po tej krainie, żeby po około miesiącu od zawalenia świątyni wrócić do wioski. Przyszłość malowała się w obiecujących barwach...